Zaznacz stronę

Przychodzi Polak do psychiatry i pyta: „Panie doktorze, co mi dolega?”. To nie żart, ale rzeczywistość – coraz częściej decydujemy się na wizytę u specjalisty. Czy wzrasta nasz niepokój o zdrowie psychiczne, czy też choroba psychiczna, jeszcze niedawno wstydliwa, jest teraz „trendy”? Głąb, świr, leń, szaleniec, smutas, tchórz – to określenia, które na pewno obrażają. Ale zupełnie inaczej brzmią: dyslektyk, facet w depresji, ona ma taką fobię… To przecież zaburzenia, o których wiele się mówi, a cierpią na nie nawet celebryci.
Adaś Miauczyński z filmu „Dzień świra”, Melvin Udall z „Lepiej być nie może”, serialowy detektyw Monk – swoimi natręctwami, fobiami i ekscentrycznymi rytuałami wzbudzają salwy śmiechu. Bawią nas dręczące filmowych bohaterów myśli, lęki i kompulsje: przed wyjściem ucałować stópkę Jezuska, czynności zaczynać tylko o pełnej godzinie, chodzić prawą nogą tylko po ściśle wyznaczonych płytach chodnikowych, pod żadnym pozorem nie pić i nie dotykać mleka, unikać dotyku czyichś dłoni, a jeśli to niemożliwe – robić to tylko przez chusteczkę, uciekać z zatłoczonych miejsc. To tylko niektóre natręctwa Adasia, Melvina i Monka. Ale świry! – wołamy, śmiejąc się do rozpuku.

Z czego się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie. Wystarczy sięgnąć po raport Światowej Organizacji Zdrowia (ang. WHO) na temat zdrowia psychicznego (Mental Health: New Understanding, New Hope). Otóż, z jej danych wynika, że choroby psychiczne i zaburzenia zachowania dotykają ponad jednej czwartej światowej populacji! Zapadają na nie osoby wszystkich narodowości, w różnym wieku, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, biedni i bogaci, pracujący i bezrobotni, mieszkańcy wsi i miast. Rozejrzyjmy się wokół – co czwarta osoba cierpiała, cierpi lub będzie cierpieć na zaburzenia psychiczne.

Cienka żółta linia
Czym jest zaburzenie psychiczne? WHO rozumie je jako rozpoznawalny w obrazie klinicznym zbiór objawów polegających na zmianach w myśleniu, emocjach lub w zachowaniu, które wiążą się z cierpieniem i utrudniają funkcjono­wanie. Psychiatra – podobnie jak endokrynolog czy kardiolog – posługuje się listą kryteriów diagnostycznych, które pozwalają stwierdzić, czy funkcjonowanie psychiczne pacjenta odbiega od normy oraz rozpoznać chorobę. W tym celu bada jego czynności psychiczne, np. myślenie, spostrzeganie, uwagę, pamięć, emocje i procesy motywacyjne, a następnie stawia diagnozę zgodnie z obowiązującym systemem klasyfikacyjnym. W USA jest to klasyfikacja Ame­rykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego DSM-IV-TR, w Europie natomiast ICD-10 Światowej Organizacji Zdrowia.

Zaburzenie psychiczne jest kategorią, której zakres i znaczenie zmieniają się w czasie. Medycyna, czyli także psychiatria, jest przecież częścią kultury, a kategoria „zaburzenie psychiczne” stanowi element społecznego dyskursu, stąd zmienia się wraz z kontekstem kulturowym. Modyfikacji ulegają również systemy klasyfikacyjne – pojawiają się w nich nowe jednostki, inne natomiast znikają. Przykładem może tu być homoseksualizm, który został usunięty z klasyfikacji chorób. – Dawniej ludzie byli po prostu smutni, teraz mają depresję. Dawniej dzieci były niegrzeczne, teraz mają ADHD. Dawniej mówiliśmy, że ktoś jest nieśmiały, teraz powiemy, że cierpi na zaburzenie nazywane lękiem społecznym – komentuje prof. dr hab. Bogdan de Barbaro, kierownik Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dolegliwościom osoby i jej cierpieniu specjaliści w oparciu o swoją wiedzę nadają nazwę, specjalną etykietę. Tyle że podobne objawy mogą być w różny sposób nazwane w zależności od tego, kto dokonuje rozpoznania i jakim językiem się posługuje. Bogdan de Barbaro podaje tu przykład opętania. W przeszłości kogoś, kto mówił zmienionym głosem lub reagował drżeniem na święconą wodę, określano jako osobę opętaną przez diabła. Dziś rodzaj nadanej etykiety oraz podjęte działania zależą od osoby dokonującej rozpoznania. Psychiatra posługujący się klasyfikacją ICD rozpozna przypuszczalnie zaburzenie dysocjacyjne, nazywane transem i opętaniem, a następnie zleci odpowiednie leczenie. Inaczej jednak będzie interpretował te objawy teolog – rozpozna opętanie i zaleci egzorcyzmy. Innym przykładem zaburzenia, które w przeszłości pozostawało raczej w obszarze teologii niż medycyny, jest anoreksja. Jak wyjaśnia Bogdan de Barbaro, w średniowieczu traktowano ją jako rodzaj pobożnego postu, a przykładem anorektyczki sprzed stuleci może być św. Katarzyna ze Sieny, która stosowała ścisły post.

Nastrój, który boli
Z toczącą się od lat dyskusją badaczy na temat mitu choroby psychicznej ostro kontrastują statystyki. Z roku na rok rośnie liczba osób cierpiących z powodu zaburzeń nastroju. Obecnie na całym świecie ponad 150 milionów choruje na depresję, a kolejne 30 milionów na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Eksperci WHO przewidują, że w 2030 roku depresja będzie stanowić największe obciążenie i będzie odbijać się na naszym zdrowiu w większym stopniu niż choroby serca czy wypadki drogowe!

Człowiek cierpiący na depresję chorobę przeżywa smutek, przygnębienie i rozpacz. Nie może doświadczać szczęścia i satysfakcji. To, co dawniej cieszyło, teraz przestaje dawać radość. Może też być tak, że osoba obojętnieje i nie czuje nic – nie może przeżywać ani radoś­ci, ani smutku. Obniżonemu nastrojowi towarzyszą trudności z koncentracją, osłabienie pamięci, spowolnienie tempa myślenia. Osoba odczuwa ciągłe zmęczenie i osłabienie. Poczucie beznadziejności i pesymistyczna wizja przyszłości prowadzą, niestety, wielu chorych do decyzji o odebraniu sobie życia – 15 do 25 proc. osób cierpiących na depresję popełnia samobójstwo.

Samobójstwo popełniła również angielska pisarka Virginia Woolf, która cierpiała na chorobę afektywną dwubiegunową (ChAD). O ile w chorobie afektywnej jednobiegunowej występują tylko epizody depresyjne, to ChAD cechuje naprzemienne występowanie epizodów depresyjnych i maniakalnych. Dla epizodu maniakalnego charakterystyczne jest wzmożone samopoczucie, stan zadowolenia. Człowiek jest beztroski, skłonny do żartów. Ma skłonność do podejmowania pochopnych decyzji, działa w sposób nieprzemyślany i nieodpowiedzialny. Osoba cierpiąca na manię nie potrafi krytycznie ocenić swoich możliwości, nie dostrzega przeszkód w podejmowanych działaniach. W bardziej nasilonej manii pogodny nastrój może jednak zostać zastąpiony gniewem i zwiększoną drażliwością.

Cały ten lęk
Jako kolejna choroba cywilizacyjna XXI wieku wskazywana jest nerwica. Osoby z zaburzeniami nerwicowymi, które obejmują między innymi zaburzenia lękowe, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i reakcje na stres, stanowią prawie jedną czwartą wszystkich leczonych w poradniach zdrowia psychicznego. Leczonych! Bo najprawdopodobniej na schorzenia tego typu cierpi znacznie więcej osób – szacuje się, że do lekarzy zgłasza się zaledwie połowa osób, które powinny to zrobić…
Światowa Organizacja Zdrowia wymienia zaburzenia lękowe wśród chorób, które najbardziej nas obcią­żają. Nie dziwi to aż tak bardzo, bo dzisiejszy świat, media – wszystko to jest tak skonstruowane i podane, by człowiek czuł lęk… Katastro­fy, ataki terrorystyczne, krach na światowych rynkach, recesja, zwolnienia, choroby, epidemie, niepokoje społeczne, bieda… Lista budzących strach tematów, którymi codziennie bombardują nas media, jest długa i każdego dnia wydłuża się.
Generalnie lęk jest naturalną emocją, która pojawia się w sytuacji zagrożenia i pomaga go uniknąć, ostrzega przed niebezpieczeństwem, mobilizuje do działania. Czymś zupełnie naturalnym jest też odczuwanie niepokoju w sytuacjach niezrozumiałych, nowych i stresujących, takich jak rozpoczęcie nowej pracy, zmiana miejsca zamieszkania, trudny egzamin. Groźny jest natomiast lęk pojawiający się bez wyraźnej przyczyny, niewspółmierny do jego źródła, wywołujący cierpienie i utrudniający normalne funkcjonowanie.

Fobie dotyczą określonych sytuacji lub przedmiotów. Doświadczany lęk jest irracjonalny i niewspółmierny do źródła zagrożenia. W przypadku Anny jego przyczyną jest wyjście do sklepu czy spojrzenia innych ludzi. Fobiamoże jednak dotyczyć również zwierząt, chorób, wody, wysokości, otwartych przestrzeni. Osoba cierpiąca na fobię stara się unikać wszelkich sytuacji, które mogłyby wywołać lęk. Dlatego ktoś bojący się na przykład jazdy windą, będzie odmawiać wsiadania do niej i nawet w wieżowcu wybierze wchodzenie po schodach. Z tego też powodu Woody Allen, który przyznaje, że boi się psów, zamkniętych pomieszczeń, chorób nowotworowych oraz pająków, stara się jak najrzadziej opuszczać swoje mieszkanie na Manhattanie. Nicole Kidman z kolei unika… motyli, bowiem cierpi na lepidopterofobię.

Źródło lęku nie zawsze jednak jest określone. Jeśli doświadczany lęk nie wiąże się z żadnymi konkretnymi okolicznościami i uporczywie trwa przez miesiące czy lata, mówimy o lęku uogólnionym. Odbiera on radość życia i nie pozwala się nim cieszyć. Takiemu nieokreślonemu niepokojowi towarzyszą objawy w postaci napięcia, wzmożonej potliwości, suchości w ustach, zawrotów głowy, dolegliwości ze strony układu pokarmowego i krążenia czy zaburzenia snu. Niektóre osoby natomiast doświadczają napadów lęku. Nie wywołują ich żadne określone sytuacje, ataki są nieprzewidywalne. Trwają od kilku minut do kilku godzin, a przerażenie i panika mogą być silniejsze niż w sytuacji realnego zagrożenia. Człowiek odczuwa przy ich okazji duszności, uderzenia ciepła, przyśpieszoną akcję serca, bóle w klatce piersiowej, drżenie mięśni. Przerażenie często jest tak wielkie, że wywołuje płacz czy wołanie o pomoc. Wiele osób z zaburzeniami lękowymi nie zgłasza się do lekarza. Nie wiemy, ile osób cierpi w milczeniu, bojąc się ujawnić swój problem lub bagatelizując objawy.

Natręt w głowie

Kolejnym „hitem” zaburzeń wkrótce mogą się stać zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Komu nie zdarzyło się zadręczać myślą: „czy na pewno wyłączyłem żelazko?”. Kto nie wracał do domu sprawdzić, czy zamknął drzwi na klucz? W takich sytuacjach sprawdzamy i upewniamy się nawet kilka razy, czy na pewno drzwi są zamknięte, żelazko wyłączone, a gaz w kuchence zgaszony. O zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych mówimy wtedy, jeśli takie myśli, impulsy czy wewnętrzny przymus wykonania pewnej czynności mają charakter uporczywy i nawracający, a u osoby doświadczającej ich wywołują dyskomfort i budzą sprzeciw. Przyjmują one formę obsesji, czyli natrętnych myśli, wyobrażeń, wątpliwości lub czynności, od wykonania których nie możemy się powstrzymać. Osoba cierpiąca próbuje się przeciwstawiać doświadczanym natręctwom, opór jednak najczęściej okazuje się bezskuteczny i zwiększa przeżywany lęk.

Obsesje i kompulsje mogą dotyczyć różnorodnych treści: zdrowia, religii, czystości, porządkowania i układania przedmiotów, sprawdzania i upewniania się, powtarzania czynności określoną liczbę razy, gromadzenia przedmiotów czy ich liczenia. Czynności te często służą – w przekonaniu człowieka wykonującego je – zapobieganiu pewnemu niebezpieczeństwu czy nieszczęściu. Barwne przykłady osób cierpiących na natręctwa można znaleźć w kinie. To choćby wspomniany wcześniej Adaś Miauczyński i jego codzienne rytuały – bohater filmu Koterskiego zawsze odmierza na śniadanie siedem garstek płatków, poranną kawę miesza siedem razy i nawet na wrzątek dmucha siedem razy, żeby nieco ostygł.

Piękny umysł
Z badań WHO wynika, że schizofrenia występuje we wszystkich regionach świata i dotyka ok. 0,4 proc. populacji. W Polsce osoby cierpiące na tę chorobę w 2007 roku stanowiły 9 proc. pacjentów poradni zdrowia psychicznego i około 15 proc. pacjentów całodobowych oddziałów psychiatrycznych.
Termin „schizofrenia” odnosi się w rzeczywistości do grupy chorób, które cechuje tendencja do powstawania specyficznej dezintegracji – czyli rozszczepienia osobowości. „Najważniejszy objaw schizofrenii to rozszczepienie osobowości. Na ogół każdy z nas ma poczucie swej jednostkowości, indywidualności, tożsamości. Schizofrenik nosi w sobie sobowtóra, lecz nie identycznego jak klon, tylko najczęściej przeciwstawnego. To jakby jego negatyw, antyteza, z przeciwstawnymi cechami temperamentu i uczuciowości. Ten objaw decyduje o swoistości choroby. Inny objaw to autyzm, czyli chorobliwe nieliczenie się z otaczającą rzeczywistością, wyalienowanie się ze świata. Chory zamyka się dla otoczenia, bo otwiera się na świat wewnętrznych przeżyć, urojeń czy halucynacji, które są tak intensywne i barwne, że świat rzeczywisty odsuwa się na dalszy plan” – wyjaśnia prof. Zdzisław Jan Ryn.

W takim właśnie świecie urojeń i halucynacji żył XIX-wieczny angielski malarz Richard Dadd. Był przekonany, że jest wysłannikiem boga Ozyrysa, który nakazał mu zgładzić grzeszników. Uznawszy swojego ojca za szatana, ranił go śmiertelnie nożem. Przykład Dadda pokazuje, że osoba cierpiąca na schizofrenię myśli oraz spostrzega otoczenie w inny sposób niż my. Doświadcza urojeń i halucynacji. Oprócz zaburzeń myślenia i percepcji, dla schizofrenii charakterystyczne są również zaburzenia procesów emocjonalnych. U wielu pacjentów obserwuje się spłycenie emocji, trudności w okazywaniu uczuć. Ich reakcje emocjonalne bywają nieadekwatne do sytuacji. Chory ma trudności w porozumieniu się z innymi ludźmi, jego zachowanie jest dla otoczenia dziwaczne i niezrozumiałe. W efekcie wycofuje się do świata swoich wewnętrznych przeżyć, a coraz bardziej oddala się od świata zewnętrznego. O tym, z jakim cierpieniem wiąże się schizofrenia, możemy przypuszczać na podstawie wysokiego wskaźnika samobójstw wśród chorych. Co dziesiąta osoba cierpiąca na to zaburzenie popełnia samobójstwo, a aż 30 proc. próbuje przynajmniej raz odebrać sobie życie. Ten czarny scenariusz wcale nie musi się spełnić.

Moda czy rzeczywistość?
Dzięki leczeniu i dobrej opiece chorzy psychicznie mogą normalnie funkcjonować, pracować w hotelu, a nawet stworzyć teorię wartą Nobla, jak słynny amerykański matematyk i ekonomista John Forbes Nash, cierpiący na schizofrenię paranoidalną. Nagłaśnianie takich informacji przyczynia się do zmiany postaw wobec osób chorych psychicznie. – Warto mówić głośno, że Robert Schumann cierpiał na depresję, bo mimo to był przecież wielkim kompozytorem. Inne przykłady to filmy „Rain Man” czy „Piękny umysł”, które w znacznym stopniu przyczyniły się do destygmatyzacji autystyków i osób chorych na schizofrenię – mówi prof. dr hab. Jacek Bomba, kierownik Katedry Psychiatrii Collegium Medicum UJ. Obecnie widoczny jest wzrost wiedzy na temat zdrowia psychicznego i zaburzeń psychicznych, a sama choroba przestaje być tabu. Zachodzące zmiany kulturowe sprawiają, że zwiększa się poziom tolerancji dla odmienności. „Inny” w mniejszym stopniu niż dawniej wzbudza dyskomfort i poczucie zagrożenia, wręcz przeciwnie – często zaciekawia i przyciąga.

Taniec z szaleństwem
Z roku na rok coraz większą część pacjentów przychodni i szpitali stanowią chorzy cierpiący na zaburzenia związane z używaniem alkoholu – na całym świecie to aż 125 milionów osób. W Polsce stanowią one ponad jedną trzecią ogółu pacjentów leczonych na oddziałach psychiatrycznych. Jednocześnie obserwuje się gwałtowny wzrost liczby osób leczonych z powodu zaburzeń związanych z używaniem innych substancji psychoaktywnych. Rośnie  także liczba ludzi uzależnionych od zwykłych codziennych czynności: pracy, oglądania telewizji, zabaw na komputerze, ćwiczeń fizycznych. Nałogiem stają się zakupy, solarium, jedzenie… Uzależnić można się od wszystkiego.

Ilu Polaków cierpi na choroby psychiczne? Przypuszczalnie jest ich znacznie więcej niż wskazywałyby statystyki, do specjalistów trafiają bowiem przede wszystkim ci z najcięższymi zaburzeniami. Ilu cierpi w milczeniu, czując, że rzeczywistość ich przerasta? A nie ulega wątpliwości, że rzeczywistość XXI wieku niesie ze sobą wiele wyzwań, pułapek i absurdów. Jak nie zwariować? Każdy, kto czytał Białe jabłka Jonathana Carrolla pamięta pewnie fragment: „Nietzsche powiedział, że czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dwojga – śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec”. Taniec na linie między złudną normalnością i szaleństwem rzeczywistości…

Agnieszka Chrzanowska
, jest psychologiem, redaktorem magazynu „Charaktery”